Fabryka Lauderów z zewnątrz widziana pierwszy raz sprawiała wrażenie więzienia. Potężna, biała budowla, wyniosła na trzy piętra, otoczona równie potężnym murem, po którym przechadzali się strażnicy. Prim stanęła na nogi dzięki Doggowi i Anabelli, którzy ją podtrzymywali. Nie patrzyła na swój pierwszy dom z sentymentem. Nie miała z nim dobrych wspomnień i nigdy nie spodziewała się, że jej noga drugi raz przejdzie przez mur.
Luna stanęła na początku szeregu, razem z Alexem, który został wysłany przez króla. Istniało ryzyko, że ktoś mógł pomyśleć, że Luna skradła emblemat. Alex stanowił zapewnienie jego prawdziwości. Król Światła uważał, że skoro i tak wszędzie ich woził, to też zawieźć może do Fabryki.
Otworzono szeroką bramę i sprawdzono prawdziwość emblematu. Po tym zgodzili się wpuścić szóstkę i towarzyszącego im Alexa.
Weszli do środka i dostali polecenie, aby czekać w holu. Wystrój opierał się głównie na bieli i czerni. Posadzili przemęczoną Prim na ciemnej kanapie, ponieważ sprawiała wrażenie, że zaraz zemdleje. Nie chcieli, aby się przemęczała. I tak wyglądała upiornie. Cudem było, że odzyskała przytomność.
–Nie mogę w to uwierzyć! – Kobieta licząca sobie około trzydziestu lat pojawiła się przed gośćmi. Ubrana była na biało, przez co łatwo mogła zlać się z otoczeniem. Czarne włosy związała w wysoki kucyk. Poprawiła okulary i nachyliła się nad Prim. – Lauder pierwszej generacji, numer 01. Primumya. Słyszałam o tobie, jednak nie spodziewałam się, że cie kiedyś zobaczę! A na pewno nie w kawałkach. – Znowu poprawiła okulary patrząc na ubytki w kończynie.
–Zgodnie z umową zawartą z Królem Światła macie naprawić rękę Prim. – Luna podała kobiecie list.
Czarnowłosa pokiwała głową.
–Nawet jeśli, my już nie produkujemy genów starej generacji. Nie jesteśmy w stanie odtworzyć jej ręki.
–Nie rozśmieszaj mnie. Tworzycie sztucznych ludzi, którzy wykluwając się z jajek. A zresztą, nie musicie jej odtwarzać. Mamy jej rękę.
–To świetnie! Chodźcie za mną.
Kobieta, która ich przywitała nazywała się Diana. Była córką głównego szefa fabryki, a także naukowcem, który stworzył najnowszą generację, nazwaną Neo Lauder. Pokazała ojcu emblemat i list od króla z prośbą naprawy Primumy'i. Dyrektor nie mógł się nie zgodzić, więc uważał, że im szybciej to załatwią, tym też prędzej pozbędą się Luny. Kazał córce zebrać swój zespół i przystąpić do działania.
Pierwszym krokiem było przygotowanie Laudera do operacji. Oczyścili mechanicznie kikut, ubrali w odpowiedni medyczny strój i położyli na sali, w części eksperymentalnej fabryki. Przed jej salą stały wygodne, białe fotele, gdzie każdy z jej przyjaciół mógł sobie usiąść i poczekać.
Diana nie miała problemu ze znalezieniem ochotników do pomocy przeszczepu ręki. Tak dawno nie mieli okazji dłubać w pierwszej generacji, że prawie każdy chciał brać w tym udział. Kiedy dostała w swoje ręce odrąbaną – jak myślała na początku – rękę Prim, przeraziła się. Była pewna, że kończyna została ucięta, ale jak się okazało... została wyrwana żywcem Stanowiło to jednak większe wyzwanie. Trzeba było wyhodować nowe tkanki, aby połączyć jej przedramię z resztą ręki. Diana bez zastanowienia opuściła swój gabinet w mgnieniu oka i pobiegła szybko do Luny. Księżycowa Księżniczka stała zresztą drużyny przed pokojem Primumyi. Aktualnie trwała toaleta Laudera i podstawowe badania, więc zostali wyproszeni z sali.
–Lauder nie służy do walki, ale do śpiewania! – Zawołała sfrustrowana Diana. – Jak to się stało, że jej przedramię zostało wyrwane żywcem ze stawu?
–Zaatakował nas Devilry. – Wypaliła Luna mało co się nie jąkając. Po chwili zmarszczyła brwi i zastanowiła się nad sobą. Czy ona właśnie próbowała się wytłumaczyć przed kimś innym?
–No cóż... W każdym razie musimy wyhodować nowe tkanki. Na szczęście większość ręki jest dobrym stanie. Ale nie wiem ile to nam zajmie. Minimum tydzień.
–Jeśli to pomoże – wtrąciła się Anabella – jestem w stanie przyśpieszyć okres wzrostu tkanek na tym etapie. Jeśli to się opierać będzie na regeneracji.
–Jesteś czarownicą? – Diana znowu poprawiła okulary, które spadały z nosa. – Nie wiem czy się uda, ale możemy spróbować. – Ekscytowała się na samą myśl o nowym eksperymencie. Złapała Ane pod łokieć i pociągnęła za sobą.
–Skoro mamy tutaj zabawić parę dni, to pójdę załatwić nam pokoje – ziewnął przeciągle Alex. – Potraktują mnie lepiej od ciebie. – Powiedział do Luny i poszedł.
–Dobrze. Niech idzie. – Luna zajęła miejsce na podwójnym fotelu, obok Jacka.
Rudowłosy spojrzał na nią i uśmiechnął się.
–Więc... Prim wykluła się z jajka?
–No właśnie mnie to też ciekawi. – Wypalił Zane. – Kompletnie nie rozumiem tej Krainy.
Luna postanowiła podzielić się swoją wiedzą o Lauderach. Każdy wiedział, że ich podstawową umiejętnością był kojący śpiew. Destrukcyjny Głos, ten który Prim użyła na Victorii był tajemnicą. Skutkiem ubocznym przy tworzeniu Lauderów, a także być może w przyszłości asem w rękawie Króla Światła. Potrafił go użyć każdy Lauder.
Dwadzieścia lat temu zaczęto pracę nad stworzeniem istot na bazie opowieści o syrenach i ich pięknych głosach. Chcieli, aby śpiew ukoił złość, pocieszał i pomagał pogodzić się ze smutkiem. Geny pobrano od twórcy Fabryki Lauderów. Można rzec, że jest ich ojcem. Wyhodowano pierwszą ósemkę. Prim wykluła się jako pierwsza, dlatego nazywają ją 01. Urodziła się jako noworodek. Kilka dni później dołączyło do niej rodzeństwo. Wszystkie dziewczynki wyglądały tak samo. Rysy twarzy, figura i nawet rosły w tym samym tempie. Odróżniano je za pomocą tatuaży na plecach i kolorem włosów. Te drugie w późniejszym czasie było bardziej praktyczne. Wtedy odkryli też, że mają swój własny język, którym porozumiewają się tylko między sobą. I w tym języku śpiewają.
Przez całe swoje dzieciństwo były szczurami doświadczalnymi. Badano je, próbowano na ich bazie stworzyć nowe pokolenie. Po dziesięciu latach prób udało się wyhodować starsze dzieci. Tym razem z jajek wykluli się tylko chłopcy. Wtedy Prim została zabrana z Fabryki przez Króla. Księżniczka Rosalia dostała ją w prezencie na dwunaste urodziny.
Oddanie Laudera pod piecze króla było zaszczytem. W końcu on sam finansował badania i dzięki temu, trzecie pokolenie wykluło się będąc nastolatkami. Tym razem znowu trafili się tylko chłopcy. Cztery lata temu Diana zaczęła pracować w fabryce i jej pierwszy sukcesem było stworzenie czwartego pokolenia: dorosłych Lauderów.
To był ich cel początkowy. Wychowanie dzieci było bardzo pracochłonne, a dorośli posiadali już konkretną wiedzę przekazaną, kiedy jeszcze dojrzewali pod skorupką. Nierozłączną cechą każdego Laudera był ich język, kolory włosów i to, że każde pokolenie wyglądało tak samo. Co ciekawe, zauważyli też, że nieco wolniej się starzeją.
W tej chwili Fabryka zaprzestała produkcji starych generacji. Próbują uzyskać na podstawie Neo Lauderów płeć męską.
Stworzenie Laudera głównie opierało się na pomocy magicznych kryształów. Bez nich prawdopodobnie nigdy nie urodziłyby się żywe, a także wierzyli, że po części Lauderzy powstali dzięki ingerencji Boga Słońca.
Oprócz Prim żaden inny Lauder nigdy nie opuścił Fabryki. Mają tutaj swoje własne pokoje, kuchnie, łazienkę. Z tyłu znajduje się niewielki ogród. Najczęściej to sami klienci ( i to bogaci) z całego świata zjeżdżają się do Fabryki Lauderów by posłuchać ich śpiewu. Nawet nie wychodzą poza mury kiedy zostaną wynajęte. Zawsze pojawia się ryzyko porwania Laudera.
Te istoty kosztują krocie.
~*~
Alex tak jak powiedział, tak zrobił. Załatwił wszystkim pokoje w hotelu dla gości. Hotel był na parterze, zaraz na prawo przy głównym wejściu.To jedyna strefa dla gości, zaraz ze stołówką, która była na przeciw. Jack i Dogg siedzieli w pokoju, Luna czuwała tej nocy przy Prim, a Anabella pomagała w wyhodowaniu tkanek naukowcom.
Tymczasem Zane odpoczywał w odosobnieniu, przy głównym wejściu, Zamówił sobie herbatę i rozkoszował się jej smakiem.
Kraina Światła naprawdę go zadziwiała. Co rusz dowiadywał się nowych rzeczy. Przez myśl mu nie przeszło, że Prim była sztucznym człowiekiem. To pewnie dlatego, że wszyscy traktowali ją zwyczajnie. A może też nie wiedzieli? Zastanowił się nad tym i raczej wyparł tą myśl.
Całe swoje życie spędził na wsi, z rodziną daleko od zgiełku miasta. Żył spokojnie, blisko gór. Tam technologie nie dochodziły. Chociaż Kraina Płomieni była bogatszym i potężniejszym państwem, wydawała się też bardziej okrutna. Ale musiał przyznać, że nigdy nie była atakowana przez Devilry. Co prawda obie Krainy były tak potężne, że podlegały im inne kraje wyznające tą samą religię, ale dla zachowania pokoju nie ingerują w swoje sprawy.
Upił kolejny łyk.
–Dlaczego nie siedzisz z resztą? – Anabella usiadła obok nastolatka.
–Oh, już skończyłaś? I co udało się? – Zignorował jej pytanie, bo w porównaniu z wieściami jakie miała Anabella było to nieistotne.
–Tak! – Odparła uśmiechając się szeroko. – Jutro będą operować Prim. Potem będziemy mogli wrócić do domu.
–To wspaniała nowina. – Zane spojrzał na Anabelle. Wpadł na pewną myśl i od razu zapytał: –Wiesz, możesz mi coś powiedzieć? Bo moja niewiedza nie daje mi spokoju.
Czarownica spojrzała na nastolatka kątem oka.
–Pytaj o co chcesz. Teraz jesteśmy taką jakby... Księżycową Rodziną – Zaśmiała się głośno wyobrażając siebie Lunę jako matkę. W takim razie zapewne Dogg byłby ojcem.
–Chodzi mi o Lunę i Dogga – zaczął nieśmiało. – Bo my teraz pomogliśmy Królowi Światła tak? Ale z tego co zrozumiałem, byli z nim skłóceni? Dlaczego? Coś się stało?
–O to chodzi – mruknęła Anabella. – Wiesz to żadna tajemnica. Luna i Dogg mieli wspólnego znajomego – Oscara. Był najwierniejszym przyjacielem Dogga, podobno znali się od małego. Razem biegali w pieluchach. A Luna...Cóż. Była w nim zakochana. Słyszałam, że Oscar był poszukiwany. Ta żona księcia, Richelle, dała cynk tym co go szukali. No i chłopaka zabili. Obcięli mu głowę. Na oczach Luny. Dlatego mają utarg. Król chroni żonę swojego syna – to normalne. A Luna chciała ją ukatrupić.
Anabella postanowiła nie wdawać się w szczegóły. W prawdzie sama ich znała. Dokładnie jak wyglądała cała sytuacja wiedziała tylko Luna, Dogg i Prim.
Anabella postanowiła nie wdawać się w szczegóły. W prawdzie sama ich znała. Dokładnie jak wyglądała cała sytuacja wiedziała tylko Luna, Dogg i Prim.
Zane patrzył przed siebie w milczeniu. Skupił wzrok na dalekim punkcie. Upił łyk herbaty, bo nie wiedział jak to skomentować. Zrobiło mu się głupio, nie spodziewał się, że oboje stracili kogoś bliskiego.
–To musiało być dla niej straszne... I dla Dogga też... – szepnął. Nie wiedział jak to jest stracić kogoś bliskiego. Wiedział jak tęsknić, ale za kimś kto żył. Dalej jego bliscy byli osiągalni.
–Nie wiem jak to przeżyli. Pewnie dzięki Prim. Ale kiedy spotkałam Lunę, to nie płakała po kątach. – Uśmiechnęła się na to wspomnienie. – Kurcze, pomyśleć że minęło sześć lat. Kupa czasu. – Popatrzyła się na nastolatka, który wydawał się przybity. Rozczochrała mu włosy i zaśmiała się. – To stare dzieje. Nie przejmuj się.
–Oh! Szukaliśmy cie! – Zawołał wesoło Jack w stronę Zane. – O, Anabella jesteś! I co?
–Jutro Prim będzie miała operację.
–To świetnie! – Dogg uśmiechnął się wesoło. Taki uśmiech na twarzy białowłosego był rzadkością. – Dobra, idę zmienić Lunę. Posiedzę trochę z Prim. Niech nasz księżniczka odpocznie.
Jack odprowadził wzrokiem Dogga. Kiedy zniknął za drzwiami do laboratorium spojrzał na Anę i Zane szczerząc się. Wepchnął się między nimi i rozsiadł, chociaż to była kanapa dwuosobowa.
–Musiałeś wepchnąć tutaj swoją grubą dupę? – Warknęła Ana.
–Marzyłem o tym, w momencie kiedy tylko was ujrzałem. – Posłał jej uśmiech. – Z resztą mam zgrabniejszy tyłek od twojego.
–Uduszę cię! – Ujęła drobnymi dłońmi szyję Jacka udając, że próbuje go udusić. Nawet jeśli spróbowałaby zrobić to naprawdę, to nie byłaby wstanie skrzywdzić rudowłosego. Skóra Jacka była twarda jak stal. Ale jednocześnie –... gładka jak jedwab... – Zacisnęła usta w wąską linię zdając sobie sprawę, że niechcący powiedziała to na głos.
–Wiem! – Zawołał Zane. – Zauważyłem to jaki czas temu. – Zaśmiał się i pogłaskał go po policzku .
–Coo? – Jack się skrzywił i wstał z kanapy. Zniesmaczony komplementami usiadł na fotelu obok.
Ana i Zane zaśmieli się głośno.
Dwóch Lauderów stało w wejściu na swoje skrzydło, przy holu i obserwowało uważnie gości. Były zdziwione, ponieważ o każdych odwiedzinach klientów są zawsze informowani. Jedna była blondynką, i miała złote oczy. Była z pierwszego pokolenia – wyglądała niemal jak Prim. Druga z pokolenia Neo Lauder. Znacznie wyższa od blondynki. Choć była młodsza wyglądała na starszą. Miała różowe, długie włosy, sięgały prawie do kolan i tego samego koloru oczy.
–Może to ci od Prim! – Pisnęła blondynka. Od paru godzin krążyły wśród Lauderów plotki, że Lauder pierwszej generacji, który opuścił Fabrykę powrócił.
–Może...– Różowowłosa patrzyła z fascynacją na ludzi. Zawsze ciekawił ją ich świat. – Chodźmy się przywitać!
–No co ty! Nie możemy!
–Nie możemy im śpiewać. Ale o rozmowie nikt nie wspomniał. – Puściła oczko i podeszła pewnym krokiem w ich stronę.
Blondynka nie mogła pozwolić jej na taką głupotę. Złapała koleżankę i zaczęły się szarpać. Przez dziwne odgłosy towarzyszące w ich walce zwróciły na sobie uwagę.
–To Laudery? – Zdziwił się Zane. Myślał,że przebywają tylko w swoim skrzydle. – Ta blondynka wygląda jak Prim.
–Bo są z tego samego pokolenia. – Wtrąciła Luna obserwując dwa ciągające się za włosy Laudery. – Choć w prawdzie to są wspaniałe istoty, dobre o czystym sercu, to ze sobą żyć nie mogą.
–Rozkosznie. – Skomentował Jack śmiejąc się. – Więc tak wyglądało życie Prim w Fabryce?
–Nieco gorzej.
~*~
–Naprawdę nie musicie mnie niańczyć. – Powiedziała Prim. – Nic mi się tutaj nie stanie.
–Luna mówiła, aby na ciebie uważać. Nie wolno do końca im ufać. – Dogg oparł się wygodnie o krzesło i posłał topazowowłosej jednej z najłagodniejszych i najmilszych uśmiechów. – Z resztą zanudzisz się tutaj sama.
–Nie jesteś zmęczony?
Dogg pokręcił głową.
–To może mi opowiesz... o walce z Devilry.
Podrapał się bo białej czuprynie i zastanowił chwilę.
–Właściwie ja głównie oberwałem. – Zaśmiał się. – I w życiu nie zgadniesz czym!
–Czym?
Oboje się zaśmiali. Po chwili jednak Prim posmutniała. Zagaiła rozmowę o tym, bo chciała wprawdzie usłyszeć coś innego.
–A co z duszami?
Doggwi opadła szczęka. Dusze! Na Bogini Księżyca! Zapomnieli! Jack pewnie dalej jest ich posiadaniu. Szybko się ogarnął i udawał, że zdziwił się z tego powodu, że Prim w tej chwili sama jest w beznadziejnej sytuacji, a i tak przejmuje się losem innych.
Gdy już zapewnił Prim, że jest wszystko dobrze, wstał z krzesła oznajmił:
–Idę na...um... siku. Zaraz wracam.
I pędem opuścił pokój Prim plując sobie w brodę, że musiał ją na chwilę zostać. Wybiegł z części, gdzie było laboratorium, na hol. Jednak przyjaciół już tam nie było. Pobiegł więc do hotelu dla gości. Na szczęście zastał wszystkich w jednym pokoju.
Widząc przestraszoną minę Dogga, Luna zerwała się z miejsca.
–Co się stało?
–Nic... – odsapnął. – Chodzi o te dusze.
–Dusze... – Luna spojrzała na Jacka. To on był w posiadaniu owego przedmiotu. Rudowłosy wzruszył ramionami. – Co z nimi?
–Nie wpadły w ręce króla? – Luna w odpowiedzi pokręciła głową. Sama o nich zapomniała. Jak każdy. – W takim razie powiemy Prim, że nie jesteśmy w ich posiadaniu.
–Pytała o nie? – Właściwie to nie zdziwiło Anabelli. Była świadkiem jak Victoria kradnie duszę z ciała chłopca. Z tego powodu użyła swojej największej broni – Destrukcyjnego Śpiewu. Dlatego zgodziła w zupełności z Doggiem.
Wszyscy postanowili poprzeć kłamstwo Dogga. Oszczędzi to stresom Prim, a ważne jest to, by teraz ich unikała. Plus, na pewno tak łatwo nie odpuści przyjaciołom jak się dowie, że dusze tych biednych ludzi nie zaznały jeszcze spokoju.
Wszyscy postanowili poprzeć kłamstwo Dogga. Oszczędzi to stresom Prim, a ważne jest to, by teraz ich unikała. Plus, na pewno tak łatwo nie odpuści przyjaciołom jak się dowie, że dusze tych biednych ludzi nie zaznały jeszcze spokoju.
Nie podjęli ostatecznej decyzji co zrobią z duszami. Teoretycznie nie wiedzieli czy to własnie dusze są w tym uwięzione, czy zebrana magia, która bowiem według wierzeń była energią życiową.
Dogg wrócił do Prim zasapany. Starał się jak najszybciej ponownie pojawić przy przyjaciółce, by nie tylko nie nabrała podejrzeń, ale także chciał się upewnić, że jest bezpieczna.
Primumya widząc zmęczonego przyjaciela zauważyła:
Primumya widząc zmęczonego przyjaciela zauważyła:
–To chyba jednak nie było tylko siku...
BA DUM! KARO WRÓCIŁA XDD
Po pierwsze, wybaczcie, że mnie nie było tak długo, że narobiłam sobie bardzo dużo zaległości. Ale ostatnio miałam bardzo ciężkie dni. Pożegnałam mojego drogiego przyjaciela, który był ze mną przez 13 lat, uwzięła się na mnie głupia psychopatka no i moje życie prywatne ostatnio to jest jakaś totalna porażka xD Także to wszystko mnie przytłoczyło. Ale teraz trochę odetchnęłam. Połowę już nadrobiłam. Drugą połowę będę nadrabiać.
Pozdrawiam!
Dzięki za info! :)
OdpowiedzUsuńWow, zaskakująca jest ta fabryka. I historię ma...nieciekawą. Nie chciałabym być wiecznie zamkniętym w więzieniu lauderem... To smutne życie.
Cóż, kolejny fragment przeszłości Luny... Ale kilka rzeczy wciąż mnie zastanawia. Pewnie odpowiedzi dostnę w późniejszych rozdziałach ;) A umiem być cierpliwa ;)
Ah, z powodu przyjaciela mi przykro :(
Co do "głupiej psychopatki", w swoim życiu miałam do czynienia tylko z psychopatami, więc chyba nie mogłabym Ci pomóc, ale zawsze możesz ponarzekać werbalnie-wiem z doświadczenia, że to pomaga ;)
Nadrabianie ładnie Ci idzie.
Szczęśliwego Nowego Roku! :)
K.L.
Jejku, ale ciekawa historia z tymi Lauderami! Aczkolwiek bardzo mi ich żal, bo są wykorzystywane, robi się na nich eksperymenty i w sumie się nimi handluje... A przecież one mają uczucia, to nie roboty! :(
OdpowiedzUsuńPrim sporo musiała przeżyć... A teraz jeszcze to... Bidulka. :( Mam nadzieję, że jej operacje przebiegnie bez komplikacji i będzie mogła wreszcie odetchnąć.
Bardzo mi przykro z powodu przyjaciela i w ogóle problemów, jakie na Ciebie spadły. Ale wiesz, będzie lepiej, zawsze w końcu jest. :) Marne pocieszenie, ale zawsze. W razie gdybyś kiedyś chciała się wygadać czy coś, to wal śmiało. :) I trzymaj się mocno, wierzę, że ze wszystkim sobie poradzisz!
Życzę Ci, by rok 2017 okazał się dużo lepszy niż obecny. Buziaki!
Podobało mi się to, że przedstawiłaś nam w tym rozdziale trochę historii Lauderów. Do tej pory tak naprawdę niewiele wiadomo o tym świecie, królu, bohaterach i panujących tam zasadach. Teraz przynajmniej postać Prim nie jest już taką zagadką, jak kiedyś.
OdpowiedzUsuńTo samo jeśli chodzi o tę nienawiść między Richelle a Luną. Ja tam się jej wcale nie dziwię xD Straciła w straszny sposób ukochaną osobę i myślę, że ma prawo do tego, by chcieć się zemścić na Richelle. Ale „chcieć” a „zrobić” to dwie różne kwestie i ciekawa jestem co Luna postanowi.
Natomiast teraz bardzo dziwi mnie zachowanie króla. Przecież doskonale zdaje sobie sprawę, jaki stosunek do Richelle ma Luna. I że sprowadzenie jej (Luny) do swojego królestwa stwarza ogromne zagrożenie. A mimo to się na to zdecydował, więc jego sytuacja chyba naprawdę była tragiczna. Potrafili stworzyć fabrykę, w której robią nowych ludzi, a nie potrafią wyszkolić wojowników, którzy broniliby ich przed potworami. Teraz chyba rozumiem, czemu aż tak potrzebował sojuszu z Luną.
Czekam na kolejny! ;)
I trzymaj się jakoś! ;*
Wyobraziłam sobie tych wszystkich ludzi chcących wziąć udział przy operacji jako studentów medycyny! xD A całą tę fabrykę jako szpital. To dość groteskowe połączenie: ludzie skorzy do eksperymentowania, z typową naukową gadką na ustach, więc kojarzeni ze staniem mocno na ziemi, a tu proszę - ich praktyki opierają się na czary-mary. I jeszcze ktoś z zewnątrz - czarownica - może bez przeszkód wziąć w takim zbiegu. Kupuję to! Lubię światy, gdzie występuje synkretyzm epok i wymiarów. Tak samo jak fakt, że na pierwszy rzut oka wydaje się, że akcja dzieje się w średniowieczu, przy czym występuje zawansowana technologia. Czyli z Lauderów pierwsze powstały dziewczynki? Kobiety górą! :D Swoją drogą biedne te istoty. Żyć w zamknięciu i śpiewać przed ludźmi przy kasie, jakimiś grubymi rybami i innymi mafiosami. Hm, dopatruję się aluzji luksusowego burdelu. xD Nie pamiętam, czy gdzieś to padło, ale czy Prim nie czuje się w obowiązku uwolnenia swojej, jakby nie patrzeć, rodziny? W końcu ona jedna zasmakowała wolności. Podoba mi się, jak tak stopniowo wgłębiasz się w historie bohaterów. "Gładka jak jedwab" - jebut! xDDD Toż komplement, czemu mu się nie spodobał, hę? xD Niech Dogg wmówi Prim, że oprócz siku, miał dłuższe posiedzenie i musiał się trochę pomęczyć. xD Omg, tak bardzo bym chciała to zobaczyć!
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej jestem ciekawa, czemu każdy poddany żywi niechęć do Luny! xD Bo serio nie chce mi się wierzyć, że powodem są osobiste zatargi z przeszłości między nią a Królem.
Bardzo współczuję. :C Życzę więc dużo szczęścia na Nowy Rok! I weny!
Bardzo mi się tu spodobało, mam nadzieję zostać dłużej :)
OdpowiedzUsuń_______________________
chalvinesblood.blogspot.com
Jestem i ja! Przepraszam, że tak długo. Ja to mam ślimacze tempo T.T
OdpowiedzUsuńOd razu na wstępie tylko powiem, że w tym rozdziale masz dość sporo literówek, a raczej brakujących literek/słów, które nieraz nieco zmieniają znaczenie zdań.
Czytają fragment z tą kobietką, co ciągle poprawiała okulary, to miałam takie wrażenie, jakbym czytała anime (tak, napisałam czytać anime xD). Ona była właśnie jakby prosto wyjęta z anime, bo była charakterystyczna dla mnie i jakoś tak mi się skojarzyła z tym. Haha
Historia Lauderów jest bardzo ciekawa, chociaż zastanawia mnie fakt czy ci Lauderzy to tak są ludźmi, tak? W sensie nie są w jakiś sposób zrobotyzowani? Nie wiem dlaczego, ale tak to mi przyszło na myśl. Wiesz, fabryka, rekonstrukcja i w ogóle. Chociaż w sumie fakt, musieli wyprodukować tkanki, aby zszyć rękę z resztą ciała Prim. Chociaż ciekawa jak wygląda to rozerwanie? o.o Może za bardzo wchodzę w szczegóły, ale tak mnie po prostu intryguje, jak to można wyrwać na żywca rękę o.o jaka to siła musi być... masakra. To tak się da? Auć
Myślałam, że dasz Lunie możliwość opowiedzenia historii o Lauderach, a tu bum, narrator. Nie jest to błąd, o nie, nie.
Ciekawe, jakim cudem Prim wyszła z tej fabryki? Dostała jakieś pozwolenie czy uciekła? Czy ja o czymś już zapomniałam, jak to zn ią było? T.T
Dziwne, żę ludzie płacą, aby posłuchać ich śpiewu. Like... why? Rozumiem, piękne głosy i w ogóle, ale... dla mnie to dziwne i niezrozumiałe. Nie wiem, czemu ci ludzie się tak zachowują. Ale z tym burdelem, jak któraś osoba wyżej napisała, to tak trochę może i jest podobne hahaha
No i właśnie, co z tymi duszami?
Muszę powiedzieć, że trochę jeszcze dla mnie jest chaotycznie. Mam wrażenie, że ciągle czegoś zapominam albo nie rozumiem w Twoim opciu. Ale może z czasem będzie lepiej.
Weny i pozdrawiam! :)