poniedziałek, 3 października 2016

Rozdział 2.1 Wściekły Księżyc

Victoria świetnie się bawiła walcząc z czarownicą i Lauderem. Ledwo co dawały radę bronić się przed jej szponami, a tak naprawdę nawet nie używała w pełni swojej mocy. Postanowiła pozwolić przeciwnikom jeszcze chwilę żyć, bo nie wiedziała kiedy znowu będzie miała przyjemność zmierzenia się z kimś w walce.
I musiała przyznać. Bardzo podobało się przerażenie wymalowane na twarzy czarownicy i Laudera. Z chwili na chwilę były w coraz gorszej sytuacji. Widmo porażki i – co z tym szło w parze – śmierci paraliżowało ich ruchy. Tym bardziej, że musiały jeszcze chronić ludzkie dziecko.
Czarownica ścisnęła kolejnym zaklęciem w Victorię, która bez problemu zrobiła unik. Uśmiechnęła się szeroko na sam widok, iskierki nadziei w ich oczach, iż atak może coś zdziałać. Zarechotała głośno, ponieważ czuła, że jest w naprawdę dobrym humorze. Nic nie mogło popsuć tej pięknej gwieździstej nocy.
– Dlaczego ten Pożeracz jest taki potężny? – Zapytała Prim, kiedy odparła atak Victorii kosą. Pazury i ostrze zetknęły się ze sobą tworząc iskry.
Blondynka słysząc to zaśmiała się ponownie.
– Kochanie, ja nie jestem Pożeraczem.
Anabelle opuściła gardę kiedy to usłyszała. Stała przez chwilę w osłupieniu. Nie mogła tego pojąć. Pomyliła się? Skoro nie była Pożeraczem to czym?
– Jak to nie? – Szepnęła.
– Jestem Devilry. – Powiedziała dumnie wypinając pierś. Tak jak myślała. Jej słowa zrobiły wielkie wrażenie na przeciwniczkach. Takie, że stały jak dwa słupy soli. Była bardzo z siebie zadowolona.
Obie wiedziały, że Devilry to hybryda powstała w wyniku skrzyżowania demona magiczną istotą. Devilry były bardzo potężne, a na pewno silniejsze od Pożeraczy Dusz, będące podrzędnymi demonami.
Anabelle spojrzała na Prim, która dalej wydawała się być w szoku. Czarownica nie mogła pozwolić na żadne straty. Należało działać szybko. W tej sytuacji mogła zrobić tylko jedno. Skupiła się na środkowym krysztale wiszącym na szyi. Schowała ametyst między dłońmi.
– Uciekaj – szepnęła w stronę Prim.
Prim nie zamierzała się sprzeciwiać. Tylko ucieczka mogła uratować ich życia. Zacisnęła mocniej dłoń na broni i powoli się wycofała, Kiedy była wystarczająco blisko chłopca, złapała go za rękę i pobiegła jak najdalej od Devilry, ciągnąc dziecko za sobą.
– Nigdzie się nie wybieracie! – Zawołała Victoria ruszając w pościg.
– Nie wydaje mi się.
Anabelle używając ametystu rzuciła na Devilry potężne zaklęcie. Magiczna moc czarownicy zmaterializowała się i z całą siłą uderzyła w Victorię. Blondynkę zarzuciło daleko do tyłu. Uderzyła o ziemię i zanim zaczęła się toczyć, odbiła się od niej parę razy. W tym czasie Czarownica przyłączyła się do ucieczki.
– Musimy znaleźć Lunę! Albo Dogga! – krzyknęła Anabelle do Prim.
Chłopiec bardzo spowalniał dziewczyny. Wiedziały, że niemożliwym będzie uciec z nim od Devilry. Z resztą pokazała już swoje możliwości. Była cholernie szybka. Postanowiły, że najlepszym rozwiązaniem będzie się na chwilę obecną schować. Skoro Victoria nie była stu procentowym Pożeraczem Dusz, to nie mogła wyczuć ich obecności.
Znalazły idealny dom. Co prawda miał wybite okna, ale wszystkie cztery ściany stały. Kiedy prawie udało im się schronić, chłopiec odmówił posłuszeństwa.
– Nigdzie nie idę. Chcę do mamy i koniec. – Zaparł się rękami i nogami.
Anabelli opadły ręce. Miała ochotę roztrzaskać jego głowę o ścianę, ale powstrzymywało ją to, że Prim musiałaby na to patrzeć.
– Ta pani– miała oczywiście na myśli Victorię  – zrobi ci krzywdę... – Lauder starał się wyjaśnić chłopcu zagrożenie, jednak na próżno. Młody stawiał opór. A kiedy Anabella wzięła go na ręce, zaczął krzyczeć i się wyrywać.
Głupie, uparte dziecko. Nie rozumiało, że przez swoje zachowanie ściągnie na siebie i innych śmierć – pomyślała Anabella.
– Zostawmy go. – Czarownica uznała to za dobry pomysł. Miała dość niańczenia i chronienia niewdzięcznika. – I tak nas spowalnia.
– Ana, tak nie można. To tylko dzieciak. On nie wie co się dzieje.
– To ja mu powiem. – Anabella nachyliła się nad chłopcem i powiedziała głośno i wyraźnie: – Twoi rodzice nie żyją. Oboje. I jeśli się nie schowamy, ty też zaraz umrzesz.
Słowa czarownicy pogorszyły sytuacje. Najpierw starał się wyprzeć prawdę mając nadzieję, że to wszystko to tylko zły sen, jednak wspomnienia powróciły. Miał przed oczami scenę jak matka każe schować mu się do skrzyni. Jednak udało mu się przez szczeliny dojrzeć prawdę. Strach i tęsknota na nowo zawitały w sercu dziecka. Chłopiec rozpłakał się wniebogłosy i nie dało się go uspokoić. Ryczał i nawoływał rodziców. 
– Niestety to jednak prawda. – Victoria stanęła za Prim i Anabellą. Wytarła stróżkę krwi, która spłynęła po wardze. – Ale nie martw się. Zaraz do nich dołączysz.
– Co? Już nas znalazła? – Przeraziła się Anabella. 
Czarownica była pewna, że kupiła nieco więcej czasu. Mimo strachu przed potęgą Devilry przyjęła pozycję obronną, będąc gotową do walki. Primumya postanowiła stanąć przed chłopcem i chronić go mimo wszystko. W końcu był tylko małym, niewinnym i bezbronnym dzieckiem. Nie do końca rozumiał co tutaj się działo. Wzięła zamach i ruszyła na Victorię. Ta z łatwością odepchnęła ją i przewróciła na ziemię. Zadała jeszcze silny cios z pięści w brzuch, aby nie próbowała wstać i przeszkadzać. Ale też chciała zostawić sobie coś na później.
Primumya zakaszlała i zwinęła się z bólu. Pierwszy raz w życiu otrzymała tak silny cios.
Anabella w wściekłości rzucała w Victorię zaklęciami. Ametyst cały czas był w użytku, jednak nie miała czasu by użyć tak silnego zaklęcia jak wcześniej. Z resztą była pewna, że tym razem by się to nie udało. A zwłaszcza dlatego, że teraz Victoria szczególnie na nią uważała. Robiła uniki do każdego ataku. Ale niestety, była coraz bliżej.
– Muszę ci przyznać, że mnie wcześniej zaskoczyłaś – pochwaliła czarownice. – Niestety też mnie zdenerwowałaś, więc koniec zabawy.
Kiedy podeszła wystarczająco blisko chwyciła Anabellę za ciemne włosy i rzuciła nią o ścianę. Na koniec jeszcze podeptała jej drobne ciało śmiejąc się radośnie. Specjalnie zostawiła czarownicę i Laudera przy życiu. Chciała aby jej przyszłe ofiary mogły zobaczyć przedstawienie jakie dla nich zorganizowała.
I wtedy odwróciła się w stronę chłopca. Kiedy czerwone oczy przeszyły na wskroś ośmiolatka, ten wtedy pojął, że przyszła na niego kolej.
– Ej... Dziewczyny... Wstańcie! – Zawołał piskliwym głosikiem. – Przepraszam. Nie wiedziałem. Nie. Ja nie chce. Odejdź!
Chłopiec powoli się cofał, aż oparł się o ścianę domu, w którym mieli się schować. Nie miał już żadnej drogi ucieczki. A Devilry był coraz bliżej i uśmiechał się upiornie.
– Uciekaj... – Wychrypiała Prim do chłopca, próbując się podnieść.
Victoria przebiła swoimi długimi szponami ramię chłopca. W ten sposób przygwoździła go do ściany. Rozległ się głośny okrzyk bólu. Prim nie mogła tego słuchać. Uczucie bezsilności i bezradności rozpierało ją od środka. Nie była w stanie uratować nawet małego dziecka, które nie było niczego winne. Próbowała się wstać, doczołgać się do Victorii i ją za wszelką cenę powstrzymać. Ale nie miała na to sił. Opadła z łokci na ziemie patrząc bezczynnie jak Devilry wyjmuje ponownie niebieską kulę. Do oczu Laudera zaczęły spływać łzy.
Anabella odwróciła głowę. Miała mroczki przed oczami, ale słyszała co się dzieje i wiedziała, że Victoria zaraz zabije młodego.
Blondynka przystawiła niebieską kulę tuż przy nosie ryczącego chłopca. I wtedy się zaczął jego największy koszmar.
Czuł przez chwilę z tą kulą więź. Stracił kontakt z rzeczywistością. Odłączył się od realnego świata, by po chwili do niego powrócić. Poczuł jak coś rozrywa go od środka. Czuł niemiłosierny ból. Krzyczał, wrzeszczał, rzucał się na ile to było możliwe, jednak na nic. Ból nie znikał. Stawał się z chwili na chwilę coraz bardziej intensywny. Mocniejszy.
– Przestań – wyszeptała Primumya. – Przestań! – Krzyknęła po chwili. Z topazowych oczu zaczęły obficie spływać łzy. Jak można być takim potworem?
Victorię bawiło to, że wywarła tak wielkie emocje na jednej ze swoich przyszłych ofiar. Zachwycona, dalej robiła swoje.
– No dalej. Oddaj mi w końcu swoją duszę.
Niebieska kula świeciła mocniej wciągając ducha z ośmioletniego chłopca. Już prawie był koniec. Chłopiec oddał się całkowicie bólowi i zemdlał. Z oczu dalej lał się wodospad łez. I wtedy przestał oddychać.
Koniec.
Kula przestała się świecić. Victoria uwolniła chłopca ze swoich szponów. Ciało opadło na ziemię i tak już leżało. Skupiona teraz była na błękitnej kuli, która wydawała się już nie pomieścić ani duszy więcej.
Prim zasłoniła dłonią usta starając się nie wydobyć z siebie szlochu.
Jak śmiała! To tylko dziecko! Bezbronne dziecko! Nie wybaczę! Zniszczę ją!
Wzięła głęboki wdech i zdusiła w sobie szloch. Przewróciła się na plecy i patrzyła na ciemne niebo.
Przepraszam, ale muszę to zrobić.
Zaczęła szeptać słowa w nieznajomym języku. Victoria spojrzała na nią unosząc jedną brew, jednak nie zamierzała zaprzątać sobie teraz tym głowy. W tej chwili musiała się upewnić czy aby na pewno kula nie jest pełna.
Choć Anabella nie znała języka Lauderów, to te słowa akurat kojarzyła i widziała co one oznaczają. Jeśli Prim dojdzie do refrenu to może być koniec. Przewróciła się na brzuch i próbowała doczołgać się do przyjaciółki.
Znowu zwróciły na siebie uwagę Victorii. Blondynka patrzyła na nie z rozbawieniem jak próbują coś zdziałać. Pokręciła głową i zaśmiała.
– Nie rób tego Prim. A jak trafisz kogoś z naszych? Będziesz tego żałować.
Primumya nawet nie spojrzała na przyjaciółkę. Pogrążona w rozpaczy dalej wypowiadała słowa.
– Ej, co wy tam wyprawiacie, chcecie uciec?
Vitoria powoli zaczęła się irytować. Wolała aby jej ofiary w ciszy bez zbędnych ruchów czekały, aż w końcu się nimi zajmie. Przecież i tak nie było dla nich nadziei.
I wtedy Prim podniosła się, podtrzymując na dłoniach i zaśpiewała głośno ostateczne słowa piosenki.
Słowa, których nikt nie potrafił zrozumieć, zaśpiewane wysoko i głośno niszczyły wszystko na swojej drodze. A w tym dokładnie miejscu stała Victoria. Fale dźwiękowe były tak silne, że Anabella nie potrafiła wytrzymać. Myślała, ze oszaleje. W uszach szumiało i piszczało. I wydawało się, że zaraz pęknie jej głowa. Wszędzie zapanował chaos. Ziemia się poruszyła. Budynki zawaliły, a potem po prostu wyparowały. Wszystko co było naprzeciw Prim zniknęło razem ze znaczną częścią lasu.
Po kilku sekundach było już po wszystkim.
Destrukcyjny głos Laudera umilkł.
Prim upadła na ziemię z wycieńczenia. Nie dała rady nawet ruszyć palcem.
A masz za swoje suko! – Pomyślała i uśmiechnęła się pod nosem. To koniec.
–Kurrrwaaa! Odjębałaś mi rękę!
Donośny i rozwścieczony głos Victorii dotarł do jej uszu. Blondynka trzymała się za uszkodzoną rękę. Pozbawiona została lewej dłoni. Patrzyła z mordem w oczach na Prim i zaprzysięgła jej, że będzie cierpieć katusze.
Anabella jęknęła i spojrzała za siebie. Patrzyła na wielki tunel, jaki pozostawiła po sobie Primumya. Droga, budynki, mieszkania, i kawałek lasu. Zniknęło wszystko pozostawiając jedynie dziurę. Jednak, mimo, że dała z siebie wszystko Devilry zdołała uciec. Do głowy przyszła jej tylko jedna myśl: Jesteśmy w czarnej dupie.

~*~

Dogg, Jack i Zane schowali się budynkiem próbując obmyślić plan. Płomień Zane'a powinien podziałać na każdego rodzaju demony! Może nie tak potężne jak Pożeracze, ale na pewno żadne stworzenie nie powinno być w stanie wessać magii z płomieni Divisera.
– Mamy tylko jedno wyjście. – Dogg powiedział to poważnym tonem. Odsłonił kołnierz, ukazując wrośniętą stal w skórę. – Muszę zdjąć obrożę.
–To niemożliwe – zaprzeczył Jack. – Jak to zrobisz zabijesz nas. W formie jaką przybierzesz nie będziesz nad sobą panować. Jest cie w stanie okiełznać tylko głos Prim. A skoro jej tu nie ma, to ja nie mam zamiaru ryzykować.
– Uciekniecie.
– Dogonisz nas.
– Ale w tym stanie jestem bezużyteczny. Mam połamane dwa żebra, jestem pewien, że ze trzy są pęknięte. Krwawię, a nawet nie wiem skąd! I już nie mówię o tym, że cały czas mój organizm skupia się na regeneracji i nawet nie mam siły walczyć!
– Ciesz się, że jesteś nieśmiertelny. Mogłeś umrzeć. – Jack poklepał go po ramieniu.
– Trzeba było mnie ostrzec!
– Nie miałem czasu. Ledwo ocaliłem Zane'a. – Machnął ręką. – Zrobimy inaczej. Ja odciągnę to coś. Wy w tym czasie pójdziecie do dziewczyn – wskazał palcem na miejsce skąd wysłały sygnał – może tam jest Prim. Pomożecie im zwalczyć to z czym walczą. Wątpię aby tam był też Pożeracz. Dam wam dwadzieścia minut. Po tym ruszę w waszą stronę.
– To samobójstwo – jęknął Zane.
– Spokojnie. Nie dam się tak łatwo zabić. 
Chcąc nie chcąc Dogg musiał się na to zgodzić. Prawdą było to, że teraz sam był obciążeniem. A skoro tajna broń Zane'a nie dała rady potworowi to najlepiej będzie jak się usuną z pola walki. Jack był sprytny i na pewno da radę uciekać od Alarica przez dwadzieścia minut.
Oboje się podnieśli i odeszli na lewo. Jack zamierzał wyjść z drugiej strony. Kazali mu na siebie uważać i ruszyli w drogę. W tym samym czasie Jack wyszedł prosto naprzeciwko istoty.
– Zgłupiałeś? Wychodzisz naprzeciw mnie? – Zarechotał głośno. – Tak ci śpieszno do śmierci?
–Właściwie wcale mi nie śpieszno. Właśnie pozbyłem się moich towarzyszy, więc możemy powalczyć na serio. – Na twarzy Jacka pojawił się szeroki uśmiech.
– Walczyć na serio? Wiesz kim jestem?! Devilry! Hybrydą  demona i potężnego wodnika. A ty chcesz ze mną walczyć na poważnie. – Uniósł się śmiechem. – Nie będąc w swojej prawdziwej formie prawie cie zniszczyłem, głupcze.
– No tak. – Jack mruknął pod nosem. Informacja, że był hybrydą demona i wodnika wiele wyjaśniała. Musiał mieć niesamowite pokłady magicznej mocy w swoim organizmie. Dlatego wessał płomień Zane'a. Jack westchnął ciężko, wiedząc, że teraz na pewno musi pójść na całość. – Nie chciałem ujawniać mojego sekretu. – Uśmiech nie schodził z twarzy Jacka. – A skoro tobie ten sekret wyjawię... – Zamilkł na chwilę. Szafirowe tęczówki, które do tej pory były intensywne zaczęły blaknąć. Jego oczy straciły kolor, by po chwili mogły zabarwić się na zielono. Tym razem poważnym tonem dodał: – To zabierzesz go do grobu.
Z ziemi, pod stopami Alarica wyrosły dwa potężne pnącza, które oplotły mu nogi i powaliły na ziemię. Podparł się swoimi mackami i uchronił przed upadkiem. Wtem kawałek ziemi się oderwał i przygniótł macki co spowodowało, że i tak upadł. Devilry szybko uwolnił się z zatrzasku. Jednak gdziekolwiek nie stanął, jego nogi zatapiały się w glebie. Nagle twarda powierzchnia przypominała ruchome piaski.
– Czym ty jesteś do cholery! – Warknął wściekły Devilry.
Jack milczał.  
Hybrydę irytowało niemiłosiernie to, że nie mógł się nawet zbliżyć do rudzielca. Czuł, że przegrywa. A to uczucie było nieznośne. Nie potrafił tego zaakceptować. Kiedy udało mu się wyrwać z jednej pułapki to dostawał się w kolejną. Z chwili na chwilę to potęgowało jego złość. Miał dość. Uniósł macki do góry i napiął przyssawki by wypluć z nich klejącą, ciemną maź, która miała właściwości żrące. Wtem przed Jackiem wyrosła z ziemi gruba ściana. Kwas nieco ją nadżarł, ale i tak atak Alarica nie dosięgnął Amuto
Ostrymi szponami przeciął pnącza i wyskoczył jak torpeda odbijając się od macek. Leciał prosto w jego stronę wyciągając ostre pazury i mierząc w serce.
Jack rozłożył ręce i po chwili szybko złożył. Wraz z dźwiękiem klaśnięcia, ziemia po obu stronach Alaricka uniosła się i zatrzasnęła. Dokładnie tak samo jak jego dłonie.
Delivry nie dał za wygraną. Osłonił się mackami, i przebił przez ziemię.
–Upierdliwy jesteś. – Zauważył Jack. – Nie możesz w końcu umrzeć?
Znowu rozłożył ręce, jednak tym razem dłonie skierował do ziemi. Z pod Alarica wyrosły potężne, grube pnącza. Uwięziwszy go wzbiły się wysoko w górę. Jednak i z tej pułapki się wydostał. Jack stworzył wokół siebie skorupę, gdy tylko dostrzegł, że szykuje kolejny atak kwasem. Powoli uklęknął na jedno kolano i dotknął obiema dłońmi ziemi. Znał dokładne położenie Devilry i mógł zrobić z terenem co tylko sobie zamarzył. A kreatywności mu nie brakowało.

~*~

Victoria z wściekłością szła w stronę Prim, która czołgając się, chciała uciec. Blondynka nadepnęła na nią swoim obcasem i przycisnęła do ziemi. Na twarz Laudera spłynęły krople krwi z rany kobiety. Opatrunek zrobiła sobie mierny, z krótkiego rękawa sukienki. Cały przesiąkł krwią.
Kopnęła z całych siły Prim. Dziewczyna poturlała się po ziemi, czując przeszywający ból w okolicy kręgosłupa. Jęknęła głośno. Victoria nie zamierzała odpuścić. Postanowiła odpłacić się tym samym. Złapała ją za rękę, nogę postawiła na ramieniu przytrzymując jej ciało. Wyprostowała uwięzioną rękę Prim, po czym kolanem z całej siły uderzyła w łokieć łamiąc kość.
Głośny wrzask zaalarmował Anabellę. Mimo braku energii, z pomocą swojej cholernie silnej woli wstała na równe nogi. Nie mogła dłużej słuchać jęków przyjaciółki. Jej serce krajało się na sam widok sponiewieranej Prim. Biegiem ruszyła w jej stronę.
Tymczasem Victoria wykręciła zdrową dłonią połamaną rękę Prim, sprawiając jeszcze więcej bólu. Krzyk, w który się wsłuchiwała sprawiał taką rozkosz, że podział na hybrydę jak afrodyzjak. Z powodu wieńczenia głos Laudera nie miał magicznych właściwości. Stał się zwykły. Jednak to nie wszystko co Victoria zaplanowała. Na sam koniec pociągnęła z całej siły rękę, a nogą przygniatała ją do ziemi unieruchamiając Primumye, ponieważ strasznie się wierciła i próbowała wstać.
W końcu Victorii udało się oderwać przedramię od ramienia. Na żywca rozłączyła kości śmiejąc się przy tym głośno. I wtedy jej ofiara wydała z siebie najbardziej żałosny dźwięk. Uniosła przedramię do góry i patrzyła dumnie na swoje trofeum. Już nie mogła się doczekać kiedy pokażę swoją zdobycz bratu – Alaricowi. Pławiąc się w swoim zwycięstwie nie zauważyła, że Anabella cisnęła w nią zaklęciem.
Dostała w brzuch i przewróciła się na ziemię upuszczając rękę Prim.
Anabella upadła na kolana. Ujęła w obie ręce ramię Laudera, które obficie krwawiło. Nie była w stanie spojrzeć jej w twarz. Słyszała cały czas jak Prim przemian płacze i krzyczy z bólu. To nie pozwalało skupić się czarownicy na zatamowaniu rany. Była zbyt roztrzęsiona.
– Ty mała kurwo – zachrypiała Vitoria podnosząc się z ziemi. – Obie was zajebie.
Devilry zaprezentowała swoje jedyne szpony jakie jej zostały. Anabella przytuliła do siebie Prim, osłaniając ją swoimi plecami.
– Nie martw się. Nie pozwolę by ktoś cię skrzywdził – szepnęła dławiąc szloch.
Victoria wzięła wielki zamach i zaatakowała czarownicę i Laudera. Jej ostre pazury zmierzały ku drobnemu ciału Anabelli. Gdy już była blisko przeszycia na wylot czarownicy, szpony hybrydy odbiły się od ciemnogranatowej tarczy.
Anabella podniosła głowę. Widząc kolor tarczy wiedziała, kto przybył. Ze łzami w oczach odwróciła się za siebie, aby móc ją zobaczyć.
–Luna! – Zapłakała.



Wodnik to istota zamieszkująca morza i oceany. 

Witajcie! I jak rozdział? Udał się trochę sadystyczny? Jesteście czymś może zaskoczeni? :D 
A tak w ogóle, te pierwsze epizody z Pożeraczem/Devilry wymyśliłam będąc w gimnazjum. W sumie to było takie skupisko przeróżnych pomysłów i bardzo się cieszę, że w końcu mogłam tą scenę (szczególnie z Prim i Victorią) umieścić w jakimś opowiadaniu. 


Ps. Zapraszam do obserwowania! :3

11 komentarzy:

  1. Dzięki za info!
    Cholera, sadystka z Ciebie! o.O W gimnazjum miałaś tak... mroczne myśli?? Mnie dopiero w LO opanowały kły, wilki i krew!
    Tia, zaskoczeni to mało powiedziane! Zaszokowani możliwe, że byłoby lepszym słowem :P
    No, ja czekam na Lunę! I już lepiej ogarniam postacie :D
    Tak w ogóle-powiem Ci, że jesteś bardziej brutalna niż ja! :P Myślałam, że mój pierwszy rozdział Czar-Łowczyni był przegięciem, ale widzę, że nie i mogę nieco...puścić wodze fantazji ;)
    POza tym-dzięki za komentarz u mnie ;)
    Iotak w ogóle-zanim rozwiąże się zagadka Victora, o duuuużo wody upłynie xD
    Pozdro i weny!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mroczne? To tylko cząstka moich myśli. XD A to wiesz, może ja wcześniej weszłam w ten świat xD
      Fajnie, że lepiej ogarniasz postacie. :D Ja właśnie taki miałam zamiar puścić bohaterów (bo 6 w kij ciężko przedstawić na raz) podzielić ich na grupy, aby czytelnik się im lepiej przyjrzał i pokazać od razu ich umiejętności.
      Puszczaj wodze fantazji,nie krępuj się tym. <3 Bo świat wampirów, wilkołaków i elfów należy do tych brutalnych i krwistych :D

      Usuń
  2. W gimnazjum byłam jeszcze prawie święta, a Ty o takich rzeczach myślałaś?! :o Jeny, znienawidziłam Victorię na całego po tym, jak zabiła tego małego. ;( W ogóle Ana i Prim miały przerąbane, dobrze, że Luna do nich dotarła.
    Za to Jack jak ładnie sobie radzi z Alariciem. :D (Czy tylko ja od razu widzę Alarica z "Pamiętników wampirów", gdy natknę się na to imię?)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko Ty to widzisz moja droga. xD Jak nazywałam Alarica to mi się po chwili z nim też skojarzył. Ale stwierdziłam "dobra, niech zostanie" XD

      Usuń
  3. No, miałaś rację, rozdział horroryczny (lubię wymyślać nowe słowa, wuj zabroni xD)! Hm, Anabell, nie sprawdziłabyś się jako opiekunki... xD Absolutnie spodobało mi się, ze wredna pipa nie pozostała bezkarna. Serio, bardzo, bardzo nie lubię, gdy cierpią dzieci, co już wspominałam w Harborn, ale podkreślę raz jeszcze. To znaczy może z mało było chłopca, żebym poczuła względem jego śmierci większe emocje, ale scena wyszła, jak wyjść miała, tak więc piertol się, Viki, piertol i żyj bez łapy!
    Ej, Dogg ma obrożę. To takie... pasujące. xD
    "A kreatywności mu nie brakowało." -> To jest dopiero sadysta, w niczym nie ustępuje tym dwóm potworkom. xD

    W ogóle tym razem kibicowałam dziewczynom. W gruncie rzeczy działały tylko we dwie, no i moim jakże skromnym zdaniem dziewczyny-antagonistki bywają gorsze od facetów + to im poświęciłaś większą część rozdziału. Fajnie, bo każdego jest po trochu. Miałam pisać, że zabrakło mi Luny, ale ostatni okrzyk bohaterki sprawił, że poczułam ulgę. Głupia sadystka Viki. Zachciało się trofeum w zamian za odrąbaną rączkę? A takiego!

    Haha, Ty pamiętasz, jakie postacie tworzyłaś w gimnazjum? xD Gratuluję pamięci. :D
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja też nie lubię jak dzieci cierpią. Dlatego uważam, że skrzywdzenie dziecka było dobrym bodźcem do ukazania mocy Prim. xD
      Wiesz, Dogga nazwałam własnie tak specjalnie! xD Wiedziałam kim będzie dokładnie i pomyślałam że coś z psem związane. I potem o "Dog". Ale nie, "Dogg" wygląda lepiej xD
      U mnie się okaże zaraz że połowa postaci to sadyści :) XD

      Dużo rzeczy pamiętam z gimbazy, bo większość moich opowiadań jest zlepką moich pomysłów z gimnazjum, ale dopracowane są bardziej. :D

      Dziękuję za komentarz. <3

      Usuń
  4. Jestem i ja! ;) Trochę dziwnie mi się czytalo nie wiedząc na co stać bohaterów. No bo niby wiem, kto jest kto i co go - mniej więcej - cechuje, ale nie mam pojęcia jak wielki jest zakres ich mocy. Przez to miałam nadzieję, że każdy będzie w stanie wylecieć z jakąś super-hiper-ekstra-zniewalającą bronią, którą zmiecie przeciwnika z powierzchni ziemi. Gdybym wcześniej, przed tą walką, bardziej poznała bohaterów, to myślę, że odbiór tych starć byłby trochę bardziej emocjonalny. Na pewno wiedziałabym wtedy, czego się mogę spodziewać. Ale to nie zmienia faktu, że bardzo przyjemnie czytało mi się ten rozdział. Najbardziej podobały mi się fragmenty, w których bohaterowie uświadamiają sobie, że mają do czynienia z silniejszym przeciwnikiem, niż myśleli. Ponieśli straty, zostali skrzywdzeni, pojedynki nie były banalne. Umęczyli się, a to jeszcze nie koniec. Lubię, gdy w takich fragmentach pojawiają się problemy, a tu było ich sporo;)
    Czekam na kolejny i pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o to mi chodziło. Bohaterowie mieli pokazać na co ich stać. Pokazać jak są silni.I w sumie zaczęłam przedstawianie ich od dupy strony, ale jakoś tak mi się zachciało. xD Miałam wybór by zacząć od początku początków - ale to by było słabe trochę xD
      Dziękuję za odwiedziny <3

      Usuń
  5. No i jestem! Tym razem już piszę z kompa, chociaż czytałam na komórce. I tak od razu przy okazji zapytam, czy dałoby radę zrobić coś, aby na komórkach nie było białych literek na czarnym tle? Bo troszkę w oczy razi. T.T
    No i przynajmniej wiem, żeby już nigdy więcej nie czytać Twojego bloga, gdy mam na twarzy maseczkę. Bo jak chce się choć trochę uśmiechnąć, przez jakiś tekst Twoich bohaterów, to muszę później poprawiać, a ja nie umiem utrzymać poker face. xD
    Od razu jeszcze powiem, a raczej napiszę... ała... Wyrwanie ręki musiało piekielnie boleć, aż mnie coś zabolało. To był ten jeden moment, który aż mnie poruszył, bo był fajny i okrutnie brutalny. Takie wątki bolą, ale mi się to podoba i pozwól, że pobłogosławię Twój pomysł!


    Amen!


    Mnie jakoś nie wzruszył moment wysysania duszy z chłopca (jeżeli dobrze przeczytałam i zrozumiałam ten moment z kulą). Bo ja nie przepadam za dziećmi, a zwłaszcza jeszcze za takimi, co płaczą, krzyczą i są uparte. xD No i jakoś... nie wiem, jestem chyba mocno odporna na takie zagrywki. xD
    Powiem szczerze, że wciąż jeszcze trochę gubię się w bohaterach. :( I w tych nazwach ich ras czy coś, ale wiem, że to przyjdzie z czasem. Ja się nawet gubię przy imionach, gdy zaczynam oglądać jakiś film. xD Także spokojnie. U mnie to norma.
    Ogólnie jak czytałam (zwłaszcza tą walkę Jacka z tym Wodnikiem) to miałam przed oczami obraz walk jakby prosto wyjęte z anime. Czy miałam rację? Też sobie to tak wyobrażałaś? I myślałam "dowal mu! Dowal mu!" Jestem okrutna. xD Ale podobała mi się ta walka! Chociaż troszkę się gubiłam. No i jak Ruda, nie wiem, na co stać bohaterów, więc nie wiem, jaki jest ich limit, na co ich stać i na jakim poziomie jest ta walka.
    Trochę zdziwiły mnie przekleństwa, ale wyjątkowo mnie nie odrzucały. Bo ja to jakaś uczulona jestem na polskie przekleństwa w opkach, filmach itp. Nie wiem czemu, mnie to zawsze jakoś razi, ale tu było na miejscu, co mnie samo zdziwiło, że się nawet nie skrzywiłam.
    "Jesteśmy w czarnej dupie." - yep, jesteście XD tu próbowałam powstrzymać uśmiech, ale się nie dało. Takie niby proste, a mnie rozbawiło. xD Powiem Ci, że lubię klimat jaki tworzysz. Niby jest walka, jest śmierć i tak powinno być mrocznie, ale Twoi bohaterowie jak coś powiedzą, to daje to zabawny klimat i ja to lubię. To jest takie... mniah. Fajnie wyważone. Ciężko mi się wysłowić i dokładnie powiedzieć, ale mam nadzieję, że zrozumiesz. xD I myślę, że jak bliżej poznam postacie to ich polubię, może nawet bardzo. Czuje, że są jakby moim rówieśnikami przez co może stworzyć się więź. :)

    "Dogg, Jack i Zane schowali się budynkiem próbując obmyślić plan." - tutaj chyba coś zjadłaś przed "budynkiem" i tak ciut zabawnie wyszło. ;D

    Czekam na więcej i życzę weny!
    Pozdrawiam! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Tak tego błędu nie zauważyłam. Dzięki!
      Co do takich śmiesznych momentów - ja uwielbiam takie głupkowate wstawki. xD
      A walka faktycznie - inspiruję się scenami z anime. trochę słabo mi wychodzą takie opisy - ale trzeba pracować to moze kiedyś będzie lepiej xD
      Co do przekleństw to powiem Ci, że też za nimi nie przepadam. Ale chwilami po prostu pasują. Staram się jednak nie nadużywać. :D

      Usuń
  6. Myślę, że dobrze by było gdybyś pisząc o jakimś wydarzeniu wplatała też wygląd postaci, wtedy byłoby łatwiej czytelnikowi sobie je wyobrazić, a tym samym też je kojarzyć. Choćby to o opatrunku i krwi, mogłabyś napisać czy skóra była koloru hebanu czy alabastrowa.
    Uśmiercasz i ranisz bohaterów w takim tempie, że ja tego nie odczuwam. Nie czuję emocji, gdy umierają, bo nie dałaś mi szansy ich poznać, polubić, czy w jakiś sposób się z nimi zżyć.
    Nadal jednak podobają mi się sceny walki, są świetnie zobrazowane. Brakuje mi jednak w tym fabuły. Póki co to ciągła walka i nic ponadto, a więc i trudno o jakieś refleksje.

    takamilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń